niedziela, 5 lutego 2017

Od Kendall cd. Kayline

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie wiedziałam czy postępie źle do tym bardziej gorszej sytuacji ale szczerze mówiąc bym nie mogła się pogodzić z tak wielką stratą. Cicho wypuściłam powietrze przez usta a następnie wreszcie się przełamując położyłam się koło już chyba śpiącej blondynki. W pokoju panowała całkowita ciemność ale i tak mogłam dostrzec najmniejsze szczegóły a tym bardziej ten jeden który znajdował się przede mną. Mój wzrok przez cały czas spoczywał na niej, i tych niebieskich oczach wpatrujących się w moje niebiesko brązowe tęczówki. Delikatnie przeczesała dłonią moje brąz włosy a następnie założyła pasmo za moje ucho. Opuszki jej gładkich palców zaczęły powoli przemieszczać w dół zatrzymując się na policzku który był wypełniony piegami które leniwie się rozciągały aż do nosa dając przy tym podobny widok jak na gwiazdy które jak zawsze wypełniały całe niebo nocami.   
Chyba nic by się nie stało gdybym tak nagle znikła, nie zostawiając po sobie żadnego śladu czy nawet jakiejś wskazówki. Przynajmniej wszystko by się dobrze mi układało, taka powolna i wyczerpująca praca która by była warta swojego wysiłku. Zastanawiasz się do czego dążę? To lepiej przestań bo sama nie wiem, jest to i będzie zwykłym zmarnowaniem swojego cennego czasu którego już mi brakuje. Jest jeden problem, czy by mi kiedyś wybaczyła? Nawet gdybym wróciła lub bym zrozumiała co zrobiłam, czy by mi wybaczyła? Ja robiłam to wiele razy nawet gdy ona nie prosiła o to, nawet tamtej nocy wybaczyłam jej ale ona nie świadoma tego nie zwracała zbytnio uwagi na tą całą sytuacje. Powiedziała mi coś co chciałam usłyszeć od dawna, a ja zamiast się cieszyć próbuję jakoś poukładać wszystko w moich skłębionych myślach. Nadal gładząc mnie kciukiem po policzku uśmiechnięta przybliżyła się do mnie, a ja jedynie złapałam jej dłoń łącząc ją ze swoją.
- - szepnęłam dość zmęczonym głosem i zakończyłam to wtulając się w jej zagłębienie w szyi.
Wciągając powietrze przez nozdrza dotarł do mnie jak zawsze zapach perfum których używała, a zadziwiające było to że pamiętałam wszystko nawet te nieważne szczegóły które zawsze siedział za cieniem tych ważniejszych aby chociaż kiedyś ujrzeć światło dzienne tego dziwnego świata. Tkwiłam tak w swoich myślach aż do tego momentu kiedy zostałam obdarzona falą ciepła, były to tylko Kayline która objęła mnie rękoma w pasie starając się uważać aby zbyt mocno mnie nie objąć. Bez zastanowienia się tak po prostu złożyłam na jej brodzie jednorazowy pocałunek, który się skończył na kolejnym na szyi.
-Dobranoc.- szepnęłam stykając swoje usta z jej ciepłą skórą na szyi.
~~~
Ciekawa jestem tego czy to wszystko jest zwyczajnym snem czy po prostu bardzo realistyczną rzeczywistość która tak na prawdę nie jest prawdziwa, ..taka zwyczajna iluzja oszukująca nasze wszystkie zmysły. Jeśli to jest sen nie chcę się budzić nawet wiedząc że to wszystko jest jedynie zwyczajnym snem. Cicho mrucząc przewróciłam się na drugą stronę ciała mając znów zapaść w tą krainę snów ale dźwięki dobiegające z korytarza nie dawały mi spokoju ciągle powracający co ułamek sekundy. Kolejny głośny huk na który nie zwróciłam zbytnio uwagi lecz każdy następny doprowadzał mój umysł do kompletnego niezrozumienia dla czego ktoś by coś robił akurat w sobotę rano. Leniwie otworzyłam oczy od razu stykając się z wzrokiem do ściany, tej białej ściany przy której zazwyczaj się budziłam każdego poranka.  Jedną ręką zaczęłam macać drugą połowę łóżka próbując znaleźć swojego smartfona miejąc nadal swój wzrok na ścianie. Mogłam jedynie wyczuć tylko materiał od pościeradła jak i moją drugą poduszkę która zawsze lądowała na ziemi po nocy. Ciepło, tak mogłam jedynie opisać ten przedmiot który właśnie się znajdował pod moją dłonią, mając już za niego złapać odwróciłam się w jego stronę. Myślałam że moje serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej na widok tego co miałam przede mną. Wpatrujące się we mnie niebieskie oczy próbując jakoś wyczytać coś z mojej twarzy, blond włosy które pod padającymi na nie promieniami słońca aż się błyszczały, zwyczajna over sized czarna bluza i niebieskie poszarpane spodnie na kolanach i udach w stylu mom jeans.
-Wreszcie wstałaś.- powiedziała a jej wyraz twarzy się zmienił nagle w szeroki uśmiech ukazujący rząd białych zębów.
Miałam już odwzajemnić uśmiech blondynki ale na wizje wczorajszej nocy chciało mi się ją porządnie no, ochrzanić. Marszcząc brwi nie odwracałam z niej wzroku.
-Przestań próbować unikać tego tematu.- odpowiedziałam z pewnym siebie głosem lecz trochę zachrypniętym.- Chyba sama wiesz o co mi chodzi, i nie muszę ci znów tłumaczyć jak to szkodzi twojemu zdrowiu.- dokończyłam ale tak na prawdę dopiero zaczynałam tocząc ze sobą walkę aby zbytnio mnie nie poniosło.
-Mówi ta która sama się upiła a następnie wylądowała w szpitalu, hymmm?- rzekła głupio się uśmiechając do mnie widocznie nie rozumiejąc powagi tej całej dopiero zaczynającej się rozmowy.
-Rozmawiamy teraz o tobie a nie o mnie, więc nie zmieniaj tematu.- warknęłam dając jej znać że nie odpuszczę tak szybko.
Nie odpowiedziała jedynie zbliżyła się i swoim ciężarem ciała przygniotła mnie patrząc na mnie z góry nadal z tym swoim uśmiechem. Drgnęłam, rzucając na nią zimne jak i ciężkie spojrzenie a ona nawet tym się nie przejęła nadal wpatrując się we mnie swoimi niebieskimi oczami przypominające mi jedynie ocean.
-Nigdy się nie dowiesz.. ja już się dowiedziałam.- odgryzła się, ale nie mogłam zrozumieć jak się dowiedziała.
Z niezrozumieniem mój wzrok powędrował na mój bark który był w połowie przykryty kołdrą, na widok tylko czarnych ramiączek i gołej skóry aż mogłam wyczuć jak moja twarz robi się cała czerwona. Zawsze byłam nieśmiała ale teraz bym mogła się zakopać pod ziemią i dosłownie tam umrzeć. Cichy śmiech wydobył się z ust blondynki która nadal spoczywała na mnie ledwo dając mi jaką kolwiek swobodę ruchu.
-Tym razem wygrałaś ale pamiętaj jeszcze kiedyś do tego wrócimy.- po chwili ciszy powiedziałam bardziej okrywając się kołdrą aż do szyi.
Cmoknęła mnie w usta następnie przecząco kręcić głowo złapała mnie w pasie podnosząc do góry.
-Proszę przestań.- pisnęłam wpierw chichocząc.
Nagle usłyszałam cichą wibracje dobiegającą z podłogi, był to mój telefon. Chcąc odebrać to połączenie chciałam wstać lecz Kay nie umożliwiała mi tego.
-Ciekawe kto dzwoni? Może ktoś ważny, ale chyba będzie musiał trochę poczekać... bo po prostu masz, przepraszam my mamy ważniejsze rzeczy do roboty.- powiedziała całując mnie delikatnie w usta.
Oddałam jej pocałunek pogłębiając go z uśmiechem na ustach, nie mogłam zrozumieć samej siebie, raz jestem zła na nią a po chwili już wszystko jest okey i ta cała złość idzie w nie pamięć. A na dodatek te dziwne uczucie które się pojawia na widok lub zwyczajny dotyk przez jej osobę jest po prostu nie wyobrażalnie silny i przyjemny aby w tym samym czasie zastanawiać się o czymś innym tym bardziej o zwyczajnym telefonie. Ale niech przynajmniej wie że dając jej całą uwagę na prawdę mi zależy.

<Kay?>

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Jokera

Od Joker'a
Może to głupie ale postanowiłem dołączyć do.akademii. W sumie to nie zmieni mojego życia ponieważ akademia jest umieszczona niedaleko miasta, więc dalej będę mógł wykonywać zlecenia.
Następnego dnia byłem już w akademii poszedłem do dyrektora powiedział mi jaki mam pokój, a no i powiedział, że wie kim jestem in że będzie miał na mnie oko to mnie trochę rozbawilo ale ciii. Poszedłem do swojego pokoju. Był idealny żartuje w sam raz. Rozpakowałem swoje rzeczy i schowalem swoje gadżety. Był już wieczór więc postanowiłem ze pójdę spać. Wziąłem prysznic i poszedłem spać tak jak planowałem.
Następnego dnia wstalem o 8 rano. Ubrałem sie szybko i poszedłem na śniadanie. Tam wziąłem talerz nalesnikow i usiadlem w wolnym stoliku. Każdy mi się przyglądał co mnie bawiło. Po śniadaniu postanowiłem, że obejrze tereny akademii. No powiem ze były niezle nawet. Gdy tak się przechadzałem poczulem, że ktoś się na mnie patrzy. Rozejrzałem się i zobaczyłem jakąś dziewczyn.
- Dlaczego mnie obserwujesz? - zapytalem
Dziewczyno?

niedziela, 29 stycznia 2017

Od Beatriz cd. Autumn

To co najpierw rzuciło mi się w oczy to burza rudych włosów i piegi.
Potem półnaga dziewczyna.
Na końcu to, że to NIE BYŁ MÓJ POKÓJ.
Zamurowało mnie kompletnie. Z transu wyrwał mnie dopiero krzyk dziewczyny. I po prostu uciekłam. Zatrzymałam się gdzieś mniej więcej w połowie korytarza i zaczerpnęłam oddechu. Czułam jak krew napływała do moich policzków i jak paliłam się ze wstydu. Zakryłam twarz i powoli oddychałam. Niemniej jednak postanowiłam udać się na lekcje. W końcu tłumaczenie „Nie było mnie, ponieważ ujrzałam półnagą dziewczynę i byłam tak zażenowana, że postanowiłam zrobić sobie wolne” nie było na miejscu. Cały dzień myślałam o tym zdarzeniu, dopóki nie nadeszła pora obiadowa. Stojąc w kolejce na stołówce omal nie padłam. Nasze spojrzenia spotkały się.
„Muszę zachować honor i ją przeprosić, dawaj Beatriz” – myślałam.
Odchodząc z jedzeniem obserwowałam rudą, koniecznie chciałam wiedzieć gdzie usiądzie. Uznałam, że to będzie najlepszy moment aby porozmawiać. W duchu błagałam aby nie usiadła ze znajomymi, tylko sama. Głośno odetchnęłam, kiedy zajęła miejsce przy oknie, w zupełnej samotności. Kiedy położyłam swoją tacę przed jej nosem dziewczyna nie była zaskoczona, ale śledziła każdy mój ruch.
-Cześć, chciałam się najmocniej przeprosić za..za to rano. Byłam taka roztargniona, zupełnie nie zauważyłam tej piętnastki, z resztą jestem tu od niedawna tak samo jak ty – uznałam to tłumaczenie za naprawdę głupie i dziecinne, ale brnęłam dalej – Naprawdę przepraszam.

<Autumn? Nie potrafiłam wymyślić niczego lepszego xD>

Joker

 Przestajemy sprawdzać czy nie ma potworów pod łóżkiem, gdy zrozumiemy, że oni są w nas. 

 https://68.media.tumblr.com/d6b1587773f40d23b27deb21e7b024ee/tumblr_oaob6bGYwD1qetpq0o1_500.gif
 Imię: Jego imię to Joker, dla ciebie Mr. Joker
Pseudonim: Joker, Klaun, Szaleniec, Psychopata
Nazwisko: Nie posiada nazwiska
Wiek: 21
Płeć:HAHA HAHA widać, że płeć męska, nie?
Orientacja: Trudna sprawa z jego orientacją. HAHA HAHA żart oczywiście,że Hetero.
Głos: Suicide Squad - Joker
Moc:
- Joker głównie potrafi sterować uczuciami i emocjami drugiej osoby.
- Potrafi również czytać w myślach.
- Przede wszystkim potrafi sam leczyć swoje rany
Pokój: Jednoosobowy nr 17
Aparycja:Klaun jest bardzo wysoki ma ponad 190 centymetrów wzrostu, a jego waga to zaledwie 87 kg. Podczas pewnej akcji w czasie ucieczki wpadł do kadzi z chemikaliami w pobliskich zakładach chemicznych Ace. Wypadek ten zmienił kolor jego skóry na kredowobiały i zabarwił jego włosy na zielono, a także w wyniku porażenia nerwów wykrzywił twarz w charakterystycznym, sardonicznym uśmiechu. W sumie to ma umięśnione i wysportowane ciało, ale w takim średnim stopniu. Ma wiele tatuaży na torsie, twarzy na plecach i bog wie gdzie jeszcze. Na dłoni ma wymalowany uśmiech, który przykłada często do twarzy. Aaaaa no i oczywiście kolor oczu jest zielony.
Charakter:Joker jest dość niebezpieczny, ale to nie ma związku z jego rasą. Używa przede wszystkim swojej inteligencji, jest bardzo mądry i wykształcony w dziedzinie chemii, fizyki i inżynierii. Joker jest bezlitosnym psychopatą z niecodziennym poczuciem humoru. Potrafi się śmiać nawet, gdy kogoś zabije. Normalna osoba by nie mogła spać po nocach z myślą ile osób zabiła, ale nie on. Jego to po prostu bawi. W sumie nie wiadomo czy jest odważny czy po prostu jest w takim stopniu szalony, że niczego się nie boi. Potrafi omotac nie jedną dziewczynę, która by zrobiła dla niego wszystko. Nikt nie wie jak się zachowuje, gdy jest zakochany. Większość mówi, że nigdy się nie zakocha bo jest bez serca. Gdy napada na przykład na banki robi to z niezwykłą precyzją.
Partner: Nope.
Rodzina: Kiedyś może i miał.
Zainteresowania: Głównym zainteresowaniem Joker'a jest tworzenie własnych gadżetów. Czasem potrafi przesiedzieć cały dzień w pustym pomieszczeniu robiąc różne gadżety. Posiada niezłą kolekcję broni np. Ma chyba ze sto noży z trzysta r
Inne:
Klaun używa zmyślnych gadżetów takich jak tryskające kwasem ozdobny kwiat, zaostrzone karty do gry, skomplikowane ładunki wybuchowe czy miny-pułapki.
- Uwielbia noże i pistolety
- Jednym z wynalazków Jokera jest trucizna o nazwie Jad Jokera, na którą tylko on jest odporny. Trucizna ta silnie działa na ośrodki mózgu, odpowiedzialne za mimikę i śmiech. Podrażniając je, wywołuje u poddanego działalności gazu wielki, sardoniczny uśmiech, a po niedługim czasie śmieć. Joker venom może mieć postać gazu, jest bezwonny, rozpuszcza się w wodzie i ma różnoraki kolor, w zależności od stężenia: od bezbarwnego, przez zielonkawy do beżowego. Oprócz tego używa także „joy buzzera” – elektrycznego paralizatora naręcznego, mogącego porazić potencjalnego oponenta, bądź jak w innych mediach nawet spalić lub porazić prądem osobę trzymającą rękę Jokera przez dłuższy czas.
- Nigdy nie opowiada o swojej przeszłości
Kontakt: nacosiegapisz1

Od Laurencego C.D Ansela

Przetarłem twarz dłonią w głowie po raz kolejny analizując swój dzisiejszy sen. Siedząc w różowym pokoju czułem się jak w psychiatryku.
- Blanca czemu zgodziłaś się na taki beznadziejny kolor - pudrowy odcień bił po oczach gdy przyglądając się mu próbowałeś jakkolwiek złagodzić niepokojące myśli. Dziewczyna z zażenowaniem przewróciła oczami, a ja zdałem sobie sprawę, że na ten moment jest to mój najmniejszy problem. - Nie wiem co robić, ten idiota lgnie do niego i nie widzi co się dzieje. - dodałem gdy jej zirytowany wyraz twarzy przebił się przez moje myśli. - Słuchaj, próbowałem. To już nie jest mój problem jasne? - usiadłem na krawędzi łóżka próbując skupić spojrzenie na czymkolwiek innym niż doprowadzający mnie do szału różowy kolor, ale on był wszędzie...
Dosłownie.
- Nie możesz go tak zostawić... - zaczęła swój monolog.
- Nie mogę? Kto mi zabroni? - prychnąłem zażenowany obronną postawą dziewczyny.
- Nikt, ale nie rób z siebie pana mam wszystko w dupie i nie udawaj tak zakochanego w sobie. - wycedziła machając mi palcem wskazującym przed twarzą.
- Nawet nie próbuję - odparłem zirytowany takim obrotem spraw.
- Jeśli coś mi się stanie to będzie to Twoja wina. On nie poniesie za to żadnej odpowiedzialności. - mruknęła. Nie lubiłem tego, tego głosu rozsądku jakim dziewczyna próbowała być w moim życiu, co gorsza zawsze jej ulegałem.
Wbrew sobie podkreślam.
- Nie wiem nawet gdzie mogę ich znaleźć - wzruszyłem ramionami kładąc dłonie na swojej twarzy, spokojne oddechy, ani liczenie do dziesięciu nie pomogło wprawdzie w uspokojeniu myśli, ale uświadomiły mi, że odpowiedź mam tuż pod nosem.
- Patrzysz, ale nie widzisz... - szepnąłem do siebie gotów by w tym momencie poderwać się z miejsca i biec w jedyny punkt na całej ziemi, gdzie mogli teraz być.
- Co? - spytała rozkojarzona dziewczyna, do której widocznie dotarły moje słowa.
- Sherlock Holmes - rzuciłem w pośpiechu zrywając się z miejsca. Nie docierały już do mnie krzyki dziewczyny, a fakt, że mój sen był tak jak się spodziewałem - wyjątkowo realny.
Teraz również biegłem, biegłem niepewien tego czy zdążę, nie pewien tego, że przeze mnie nie dojdzie do tragedii.
Byłem na siebie zły, jednak nie dlatego, że całe zajście było z mojej winy - by do tego się przyznać czułem zbyt wielką dumę, byłem zły bo pozwoliłem komukolwiek w jakikolwiek sposób się do siebie zbliżyć.
Nie chodziło tu też o Noaha, a o to, że mur, który budowałem dookoła swojej ostoi powoli pękał, burząc przy tym spokój mojego ja.

***

Moje zmysły wariowały powodując, że czułem wszystko aż zbyt wyraźnie. Mówią, że strach potęguje doznania, więc musiałem być teraz wyjątkowo przerażony bo każdy podmuch wiatru uderzał we mnie z siłą tak wielką, że się cofałem. Nie miałem siły biec dalej, wszystko we mnie mówiło, żebym się zatrzymał i zawrócił bo nie warto.
Nie warto...
Nawet jeśli nie chłopak, to mój honor był tego wart i własna duma oraz wygórowane ego, odgoniły zdrowy rozsądek. Jeszcze dwie ulice dzieliły mnie od katastrofy.

*w tym samym czasie oczami Noaha*
- To chyba nie jest club, czy Ty coś planujesz? - z wypisanym na ustach pijackim uśmiechem Ansel zadawał mi pytania, na które nie chciałem odpowiadać. Chłopak był już dobrze wstawiony, na tyle, że nawet nie zorientował się w jak wielkim zagrożeniu się znalazł.
Nie trudno było przekabacić jego prosty umysł kiedy chłopak był trzeźwy, więc teraz stanowił dla mnie jeszcze mniejsze zagrożenie.
Mniejsze?
Raczej żadne.
Mój zepsuty do szpiku kości charakter dopuścił do siebie tą psychopatyczną, zazdrosną stronę. Tą, która miała zniszczyć tego pseudo "bad-boy'a"
- Jesteś żałosny - szepnąłem do siebie z nutą rozczarowania, naprawdę liczyłem na nieco większe wyzwanie. Pchanie chłopaka w oblicza porażki było po prostu nudne.
Byliśmy na miejscu, dach bloku na obrzeżach, był idealnym miejscem by uświadomić ludziom, że cudzych własności się nie dotyka. Może brzmi to niebezpiecznie...
Nie, zaraz to jest niebezpieczne i takie też ma być.
Zimne powietrze powoli wpływało na zmysły chłopaka, widziałem, że zaczęło docierać do niego w jak beznadziejnej sytuacji właśnie się znalazł.
- Czemu... Czemu tu jesteśmy? - jego głos rozbrzmiał goryczą, jakby zdawał sobie sprawę... Wolno dochodził do wniosku, że te bajki, które winowajca całego zajścia wpajał mu do głowy, wcale nie były pustymi słowami. - Ty...
Zaśmiałem się gorzko przerywając jego monolog.
- No, ja, ja. Ansel, słońce. Rodzicie Cię nie uczyli, że przyjaciół nie dobiera się po wyglądzie? Czekaj... Jak to było? Nie ocenia się książki po okładce.
- Nie rozumiem.
- Oh jasne, że nie rozumiesz. Jesteś głupi, gdybyś miał w swoim umyśle choć najmniejszy procent inteligencji to zauważyłbyś, że choć ze mnie książka byłaby wyjątkowo piękna, to spalona w środku - moja mowa w tej sytuacji była może trochę nie na miejscu, ale dobór słów szykowałem tak długo, że doprawdy... Nie mogłem się pohamować. - W Tobie zaś widzę kolorowe pisemko, który każdy wyrzuca co do kosza chwilę po przeczytaniu. W przeciwieństwie do tych badziewnych gazetek każda książka ma swojego właściciela. - chłopak, którego umysł powoli dochodził do siebie zaczął cofać się do drzwi wyjściowych gdzie czekała na niego pokaźnych rozmiarów obstawa. Dwoje mężczyzn skutecznie zagrodziło chłopakowi drogę zmuszając, by wysłuchał mnie do końca. - Książki to skarby, a swojego skarbu się nikomu nie oddaje Anselu. Chciałbym teraz zarzucić przyjazną anegdotką o tym jak to cenne jest życie i dać błyskotliwą radę na przyszłość, ale na Boga... Twojej przyszłości już nie ma - gorzki śmiech przesiąkł przez powietrze atakując skołatane nerwy drżącego ze strachu chłopaka. Jednak poza gorzkim śmiechem gęste powietrze przecięło coś jeszcze. Głos... Głos, który przecinał drogę między mną, a moim towarzyszem, głos, który atakował mnie na tyle boleśnie, że mój przytłumiony umysł nie zarejestrował jego właściciela.
- Noah, przyjacielu. W Twojej książce, należy zmienić zakończenie.

* Wracając do Laurka xd*
 Wchodząc przez okno staruszki mieszkającej na najwyższej kondygnacji budynku czułem się jakbym w owym Sherlocku naprawdę uczestniczył.
Czułem również strach, bo choć doskonale znałem Noaha i jego zamiłowanie do Angielskiego detektywa, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że coś mi umknęło.
Obawy ulotniły się jednak gdy niski, ten typowo męski głos dotarł do moich uszu a dłonie zaczepiły o krawędź dachu.
Wyzwaniem było się po nim wspiąć.
Dziurawiąc sobie przy tym koszule i spodnie *nie wspomnę o zgubionym bucie* wdrapałem się na miejsce zbrodni.
Cofnij.
Miejsce niedoszłej zbrodni.
Z dumą napawałem się chwilą szoku na twarzy Noaha, tak. Wyraz jego twarzy był wart zachodu o życie chłopaka.
- Zakończenie? - prychnął szukając w głowie rozwiązania z nieoczekiwanego zwrotu akcji. - Będzie takie jakiego oczekiwałem. Spektakularne... - na te słowa, jak na szyfr dwójka mężczyzn zaatakowała chłopaka powalając go na ziemię niczym lalkę.
Pod wpływem alkoholu nie miał jak się bronić.
Nie musiał...
Mój głośny śmiech rozkojarzył wszystkich obecnych. Naprawdę długą chwilę zajęło myślenie co jest jego powodem. W drzwiach bowiem, ze szczotką w ręku stał nie kto inny, a babcia, która chwilę temu wypuszczała mnie przez otwarte okno. Wyraz jej twarzy i postawa przystrojona w luźną sukienkę w kwiatki sprawiła, że sytuacja nabrała komizmu.
- Wezwałam policję chuligani! Wiedziałam, że nie jesteś z elektryki! - uderzyłem z otwartej dłoni w czoło czując się tak, jakby Bóg właśnie sparodiował całe moje życie.
Koniec końców podziałało, a ja zostałem sam na sam z chłopakiem, którego darzyłem tak szczerą nienawiścią, że sam chciałem dokończyć dzieła, jakie rozpoczął uciekający przed policją Noah. Staliśmy w lesie za miejscem zdarzenia niepewni, czy odpowiednim jest się z tego śmiać.
- Czy to się stało naprawdę? - głos chłopaka sprawił, że natychmiast spoważniałem mierząc go ostrym spojrzeniem.
- Ciebie to bawi? - uniosłem do góry jedną brew, pełen urazy. - Mam nadzieję, że ten Twój pusty łeb da radę przyswoić sobie jedną rzecz. Słowami Noaha, nie ocenia się książki po okładce - zmęczony chłopak wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, nim sam postanowiłem odejść zostawiając go na pastwę własnych problemów.
Noah nie odpuści.
Będzie chciał dokończyć to co zaczął.


Ansel?
Wybacz zakończenie, ale kiedy przyszło mi do głowy zaczęłam się śmiać i choć nie ma w nim nic zabawnego musiałam go użyć.

ps. jeśli nie masz pomysłu na dalszą część, polecam porwanie. Ale to tylko sugestia żebym dogodziła sama sobie xD